Na początek warto zacząć od nabrania wprawy w “normalnym” bieganiu. Jeśli zaczynacie od zera proponuję zajrzeć na strony z hasłem SLOW FOOTING, to chyba najlepszy sposób, aby bezboleśnie, bez przemęczania i z uśmiechem na ustach rozpocząć przygodę z bieganiem.
No i trzeba się nauczyć żonglować, najpierw na stojąco, klasyczną albo odwróconą kaskadą z 3 piłkami. Polecam film, w którym Krzysztof Riewold (profesjonalny trener i artysta sztuki cyrkowej - rewelacyjny !) pokazuje, jak się do tego zabrać i jakich unikać błędów. Z mojego doświadczenia najważniejsze to:
- Wybrać piłki, które są do tego przeznaczone -> idź do specjalistycznego sklepu gdzie dostaniesz fachową poradę (w Warszawie polecam sklep Kuglarstwo przy Al.Niepodległości 161). Generalnie piłki powinny być wypełnione piaskiem i mieć odpowiednią wagę. Najgorsze co może być, to uczyć się żonglerki piłkami tenisowymi (za lekkie i za bardzo się odbijają kiedy spadną).
- Uzbroić się w cierpliwość; kilkanaście do kilkudziesięciu minut dziennie powinno wystarczyć. Pamiętajcie, że nie ma reguły, jedni załapią niemal od razu, inni po tygodniu, dwóch lub dłużej (ja po trzech). Tylko 10% populacji ma na tyle duże problemy z koordynacją, że nigdy nie nauczy się żonglować, a więc macie 90% szans, że wam się uda ! No i jeszcze jedno; z moich obserwacji wynika, że im ktoś młodszy tym łatwiej (ale u dzieci zaczynamy dopiero od wieku 7-8 lat). Do JOGGLINGU powinieneś bez trudu żonglować min 60s i umieć patrzeć nie na piłki, ale “poprzez” nie.
- Polubić schylanie się po spadające piłki; to najlepsze co może ci się przytrafić; gimnastykujesz ciało, rozwijasz mózg (bo jesteś w fazie uczenia), poprawiasz koordynację, uczysz się cierpliwości i wytrwałości ! Namawiam jednak do żonglowania nad łóżkiem, aby nie schylać się za często i nie gonić piłek po podłodze (i tak też tam spadną…).